2011-09-29

Po tułaczce

Trochę żeśmy się potułali całą piątką, bo ktoś (ciekawe kto?) wymyślił remont w domu. Najpierw zamieszkaliśmy u Cioci Jagi, potem u moich rodziców. Miało być krótko, wyszedł miesiąc. Frety niepocieszone bardzo, choć jeszcze u Jagi dawały radę, bo to coś nowego, tak siedzieć w zamknięciu. U rodziców widać było, że im zamknięcie nie odpowiada zupełnie, co Chwila dawała nam odczuć szczególnie w nocy, kiedy bezczelnie drapała w karton wódki weselnej sister. Karton był jednym z pięciu i co noc oczekiwałam podświadomie, kiedy papier rozleci się pod naporem małych pazurków i rozpadnie, a po nim runie na podłogę 100 flaszek wódki. Oraz jak wówczas wyglądać będzie całe trio. Na szczęście karton się nie dał!
Teraz fretki odkrywają na nowo swoje włości - ciągle jeszcze dni spędzają na balkonie, no ale to jest ich balkon, więc smacznie śpią czekając na nasz powrót i zwrócenie im upragnionej wolności.