2008-11-27

Nowe ksywki

Nigdy nie pamiętam jak to jest z tą zimą. Czy zwierzaki powinny tyć, czy może chudnąć. U nas więc jest dwojako.
Zaraz dostał ksywkę Anorektyk, bo gnida mała nie je prawie wcale i wygląda mizernie.
Moment wcinałby na okrągło, gdyby mu tylko pozwolić i wołamy na niego Klucha.
Każdy z nich osobno wyglądałby... no... jak fretka, a tak są jak Flip i Flap.
Na szczęście wizyta kontrolna u weterynarza nie ujawniła żadnych problemów, więc po prostu każdy z nich je tyle, ile mu pasuje.

***
Obrazek poranny:
Wstaję, witam przed drzwiami sypialni Momenta z wlepionymi we mnie oczętami, które jednoznacznie mówią: jeść, jeść. Otwieram lodówę, porcja mięcha ląduje na misce, miska pod stołem, mordka frecia w misce. Chrupie, przeżuwa, mlaska, pochrząkuje zadowolony, a po chwili bierze kawałek w ryjek i posapując wesoło biegnie "za kotarę" do ich obecnie ulubionej skryjówki. Jako że Zaraz o poranku nie pojawia się wcale, moja teoria mówi, że to Moment donosi mu jedzenie.

2008-11-13

Remont w kilku obrazkach

Uważny wzrok śledzi każdy mój ruch odrywania tapet. To skupienie na jego ryjku...

Położył łapkę na wodzie - musi zaakceptować skład mikstury (woda+tynk) - niestety zrobi to paszczowo.

Mały robotnik jest niezmordowany, w głowie mu tylko narzędzia.

Och tak, nareszcie malowanie!

Nie ma czegoś takiego jak niezaangażowana fretka.

Czasem trzeba je było odizolować od robót - wtedy wyglądały anielsko.

2008-11-08

Szczęśliwość według fretek

Nie wiem czy nasze fretki są szczęśliwe na co dzień. Szczególnie wtedy kiedy rano nie wpuszczamy ich do sypialni, tylko sami z niej wymykamy się czym prędzej. Także wtedy kiedy zamykamy im przed noskami łazienkę, w której jest przecież tyle ulubionych przez freciaki zakamarków. Może na chwilę jest im lepiej, kiedy mogą się wślizgnąć do szafy na przedpokoju i pobuszować wśród udostępnionych im "ciuchów domowych" oraz walizek i plecaków. Wywoływanie ich z szafy też raczej nie jest złe, bo pstrykanie oznacza, że w misce pojawiła się świeża porcja mięska i czas na śniadanie. Ale nie mija kwadrans a my, mimo wyraźnego sprzeciwu futrzaków, wymykamy się z domu. Czasem uda im się wyjść z nami. Wtedy Moment biegnie szybko do góry, a Zaraz na dół. I jeśli wychodzimy pojedynczo, to wcale nie jest śmieszne, szczególnie, jeśli spojrzymy na zegarek i uzmysłowimy sobie, że na autobus/tramwaj nie mamy co liczyć. A kiedy przekręcamy klucz w zamku i słyszymy drapanie w drzwi z drugiej strony, to jesteśmy pewni, że do szczęścia to naszym maluchom daleko. (Pocieszający jest fakt, że kiedy skleroza nakaże nam powrót do domu, fretki najczęściej albo śpią, albo pałaszują dalej śniadanie, albo ganiają się po domu i wcale długo im nie było przykro).

Ostatnio mamy przeszczęśliwe fretki. Zaangażowały się w remont domowy - mogą rwać tapety, biegać i tarzać się w zerwanych resztkach, nosić narzędzia, tylko do gipsu im wchodzić nie pozwalamy, choć bardzo by chciały. A bałagan jaki panuje w domu bardzo im pasuje, bo nikt na nie nie krzyczy, że coś strąciły albo poprzestawiały :)