2007-07-19

Wsi spokojna, wsi wesoła

Od poniedziałkowego wieczora jesteśmy na wsi. Niby tylko kilkanaście kilometrów za miastem, a zupełnie inny świat. Cicho, w każdej chwili można wyjść na taras albo do ogródka, no i ponad 100 mkw. domu. Dla Zaraza i Momenta do przestrzeń nie do ogarnięcia.

Pierwsze próby było nieco nieśmiałe, choć Zaraza na dłuższą chwilę zafrapowała część mebli kuchennych służąca do przechowywania butelek z winem. Na efekt nie trzeba było długo czekać - przelazł przez półki i już był po drugiej stronie - poza naszym czujnym wzrokiem i opiekuńczymi rękami. Trzeba więc było zastosować środki zapobiegawcze w postaci drewna do kominka upchniętego w półkach na butelki. I jeszcze dołożyliśmy zaślepki z kawałków sklejki.

Drugiego dnia Zaraz znowu zniknął nam z oczu. I tym razem nie był wcale w kuchni, ale na piętrze. Doprowadził mnie do zawału, kiedy sobie szłam po schodach wypatrując ciekawskiej mordki, a ten się zląkł i niczym japoński kamikadze skoczył w czeluść. Wrzasnęłam. Na szczęście skubaniec trafił na sofę, odbił się tylko od niej, otrzepał i schował pod półką tv.

W ogródku powstał bardzo pomysłowy wybieg dla fretów, ponieważ pilnowanie dwóch nicponi to praca dla dwóch osób na pełen etat, a chcieliśmy się trochę po rozkoszować świeżym powietrzem, wolnym czasem, przestrzenią. Pomiędzy balustradą tarasu a płotem rozciągnęliśmy sznurek, na który nawleczone zostały smycze maluchów. Kiedy chcą sobie pohasać zakładamy im kamizelki, przypinamy do smyczy i nie musimy uważnie pilnować każdego ich kroku. Interweniujemy tylko w przypadku powstania węzła gordyjskiego, którego jednak cierpliwie rozplątujemy.

2007-07-13

Powodzenia!

Ciociu G. fretki już jadą
Życzymy stalowych nerwów, dużo uśmiechu i tępych ząbków.

ADHD naszych fretek osiągnęło 12 potęgę (ostatnio miałam do czynienia z takimi liczbami czy raczej wyrażeniami w liceum na matematyce) - są po prostu niegrzeczne, szczególnie wypuszczone na wolność - chyba po prostu za bardzo za nią tęsknią.

2007-07-10

8 lipca - Pierwszy legalny spacer




Ponieważ fretki były bardziej zainteresowane obwąchiwaniem klatek schodowych, piwnic i chodnika, trochę im pomogliśmy w spacerowaniu. Ale w miarę im się podobało, bo były spokojne. W miarę.


Okazało się, że fretki zdecydowanie nie są zwierzętami nadrzewnymi.


Patrzcie jak urosły :-) Ale gryzienie to wciąż najlepsza zabawa.


Nowa odsłona Damy z łasiczką - Dama? z fretkami :-)


Krzaki były najbardziej interesujące, ale generalnie kawałek po parku z fretkami na smyczach przeszliśmy.

2007-07-09

6 lipca - Freciątka?

Jesteśmy u weterynarza na pozbywaniu się paskudztw z uszu maluchów. Tym razem kolejka dość spora - jest pani, która płacze, bo szczurek musi mieć operację, para z fretką z łapką w gipsie, pani z grubiutką szynszylką, inna pani ze szczurkiem i jeszcze pani z transporterkiem podobnym do naszego.

I ta ostatnia pani tak ciekawie zagląda i pyta czy te nasze fretki to panie czy panowie. My, jak przystało na dumnych rodziców odpowiadamy, że samczyki i wyciągamy maluchy z transporterka. A ona na to, że duże. My oponujemy, zapewniając, że to ledwie trzymiesięczne maluszki. Pani sięga do transporterka i wyciąga małą, chudą, ale bardzo ciekawską samiczkę, która bez pardonu zaczyna obwąchiwać naszych malców. Ona ma trzy lata oznajmia.

Acha, wygląda jak połowa jednego z chłopaków, ma mały pyszczek i jest strasznie chuda.

Potem wychodzi na jaw, że nie przepada za mięsem, czasem kotu dla zabawy coś świśnie, ale nie bardzo chce to jeść. No i nie wyrosła. A nasze mięśniaki, to jak porządne pakery się zaprezentowały. Ha!
Zdrowe bestie - zakończyliśmy program profilaktyczny, następna wizyta na wiosnę - kastracja, brrrr...

Wychowanie - trudna sztuka

Biorę dwa złośniki w ręce, podnoszę do góry i przemawiam:
"Maleństwa! nie wolno gryźć mamusi i tatusia, a przynajmniej nie wolno tego robić zbyt mocno. Siku i kupkę robi się do KUWETY, nie obok niej, nie przed, nie za, nie po drodze. Do kuwety. I już."
A one spoglądają na mnie i ziewają jakby komentująć: "Matka! kończ i daj nam broić dalej".

*
Podnoszę dziś malucha i zadaję mu retoryczne pytanie:
"Malutku! musisz niszczyć to pudełko?"
A on patrzy z wysokości, robi zbolałą minkę i wzdycha cichutko.

1 lipca - Sprytne bestie

Skoro już raz zasmakowały wolności, postanowiły sobie dwa mądralińskie zwierzątka poużywać jej także bez naszej wiedzy. Dotąd bowiem wystarczało żeby zamknąć im wejście boczne do klatki, natomiast górne tylko nakryć kratką, bez dokręcania jej śrubkami.

Otóż ten etap mamy już za sobą.

Dziś nad ranem obudziły mnie dziwne hałasy - jakieś szeleszczenie i szuranie. Wychodzę, przecieram oczy a pod sypialnią wędruje sobie jakby nigdy nic któryś z chłopaków (który? nie mam pojęcia, bo ja ich w środku dnia przykładając sobie prawie do nosa ledwo potrafię rozpoznać). Drugi w tym czasie porywał się na samobójczą misję (brat przetarł szlaki, a że żywy, to i misja mało samobójcza) podważał łebkiem górną kratkę i przeciskał się całym swoim zgrabnym i giętkim ciałkiem. Był już w zasadzie w połowie przeciśnięty, kiedy litościwie poniosłam wieko i zdjęłam malutka na dół.

Mam podejrzenie co do ich wspólnego przedsięwzięcia. Zaraz (ten z ADHD do sześcianu) pewnie "namówił" brata by mu na głowie potrzymał górną kratkę, a sam się wydostał. Biedny Moment musiał sam sobie radzić. I prawie dał radę. Teraz wiemy, że trzeba ich porządnie zamykać lub zostawiać klatkę całkowicie otwartą.

29 czerwca - Falstart

Dzisiaj druga tura szczepionki na nosówkę. Fretki były nad wyraz grzeczne - jazda samochodem zdecydowanie je usypia - a potem niełatwo im powrócić do stanu zwykłego zachwytu życiem :-) Na szczęście dla nas, bo inaczej to by chyba roznieśli poczekalnię. Udało nam się też trafić na niewielki ruch w przychodni.

Dostały zastrzyk, pan doktor zbadał im uszy - zobaczyliśmy jakie pasożyty tam się legną i oczywiście natychmiast wyraziliśmy zgodę na zaaplikowanie im lekarstwa, które zapobiegnie pomieszkiwaniu tego czegoś w uszach naszych maluchów. Lekarstwo zapodane zostanie za tydzień.

No i jeszcze dowiedzieliśmy się, że frety nie mogą jeść surowych ziemniaków (nasze już próbowały), nie powinny dostawać kości drobiowych, bo są pneumatyczne i mogą sobie małymi kawałkami zrobić krzywdę (ach kości kurczakowe to była radocha) oraz że... za 10 dni możemy z nimi wychodzić na dwór. Ups...