2007-10-31

Zadumanie

Bywają takie chwile w życiu fretki - szczególnie jesienią - kiedy sobie patrzy na świat i duma...

O czym?
A któż to wie?


I może by tak dumała dzień cały, gdyby nie otaczający ją paparazzi i ten okropny aparat

2007-10-17

Wrócili

Rodzice wrócili z wojaży, więc skończyła się "ciociowa opieka nad zwierzętami". Mimo, że tej nocy spałam już we własnym łóżku, to rano obudziłam się z myślą - Trzeba fretkom dać jeść! Mam nadzieję, że mama nakarmiła dzieci.

Troszkę tęsknię za wami Łobuzy!

2007-10-14

Aniołki pod opieką cioci

Kilka obrazków dla stęsknionych rodziców :)






A kto tu tak narozrabiał?


Ucieczka z miejsca zbrodni!

Czy są tu grzeczne dzieci?

Tak!

Dzieci dzisiaj były baaardzo grzeczne! Może to zrozumienie dla sytuacji - mieliśmy dziś imieninowych gości, a może to dlatego, że wyszalały sie w nocy i o poranku (ich ofiarą padły buty taty razem z wkładkami i buty moje, świeczka wraz z podstawką i kilka innych rzeczy), a potem już były tak zmęczone, że chcąc nie chcąc były grzeczne... hmmm no w każdym razie zapunktowały :) Na chwil kilka przed przyjściem cioci BB, Maluchy dały się grzecznie zaprowadzić do klatki i tam zajęły się sobą, bez marudzenia, każdy znalazł sobie miejsce, może to forma wdzięczności za czyściutką kuwetkę? A później przez cały wieczór grzecznie spały lub podgryzały po cichutku jedzonko, bez mlaskania i siorbania, no skarby złote! Ciekawe jak długo ta grzeczność potrwa... ;-)

2007-10-11

Zaczęło się!

Po ciężkim dniu w pracy, szybkim pakowaniu i zakupieniu obiadu na wynos, dotarłam do siedliszcza. Udało mi się otworzyć wszystkie drzwi i zamki za pierwszym razem, znaczy żaden klucz mi się nie pomylił, więc chyba nie byłyśmy ubzdryngolone jak mi Fretkowa Mama przekazywała klucze w dniu wczorajszym po spożyciu butelki wina (nie mylić z lekami na zakaźną chorobę z Filipin!) i objaśniała który klucz do której dziurki.

Przy drzwiach, jeszcze dobrze nie weszłam do mieszkania, powitały mnie dwie radosne mordeczki i nie odchodziły na krok przez jakiś kwadrans, co zdecydowanie utrudniło rozebranie się i rozpakowanie. Zaraz potem powitały mnie dwie radosne kupki koło kuwety, a nie minęło pół godziny jak nie wiadomo skąd pojawiły sie dwie żółte kałuże. Oj coś mi się zdaje, że te trzy rolki ręczników papierowych mogą nie wystarczyć... ;-)

Beti przekazała mi swą wiedzę na temat wychowania Fretek najlepiej jak umiała, jednak wiadomo, nie ma jak własne doświadczenia. Zatem wiem, że wszelki szelest worka czy reklamówki natychmiast przywołuje fretki, co stanowi problem przy wyrzucamiu śmieci do kosza pod zlewem, bo trzeba to zrobić tak aby fretki nie dostały sie do szafki, ale co tam, ma się ten refleks ;) poza tym z każdej odległości fretka usłyszy otwieranie lodówki i zaraz do niej przybiegnie, bankowo! No i wiem już, że nie ma co sprzątać "po fretkach" bezpośrednio po dokonaniu czynności fizjologicznej, bo skutecznie to sabotują, najlepiej zaczekać, aż sie zainteresują czymś innym i to na tyle daleko, że powrót na miejsce zbrodni zajmie im te 2 sekundy, które ja mogę wykorzystać na szybkie starcie ręcznikiem :)


Na chwilę obecną sytuacja jest opanowana, mogę zjeść obiado-kolację, niedługo Maluchy dostaną też swoją. Póki co jeden łobuz śpi na balkonie, drugi mnie zaczepia :)

Przed nami prawie cały tydzień, Drodzy rodzice nie martwcie się i odpoczywajcie od swoich pociech, dajemy sobie radę! :-)

2007-10-03

Niech żyje wolność, wolność i swoboda

Paskudnie rozpuszczamy te nasze zwierzaki. Od wakacji chyba mają do dyspozycji (prawie) całe mieszkanko. Chodzą sobie, kupkają, śpią gdzie popadnie, do klatki przychodzą tylko żeby się najeść lub napić - i tak cały dzień i całą noc.
Dzisiaj na dłużej odwiedziła nas moja siostra, która - delikatnie mówiąc - za ogonami nie przepada. Gdyby ją spytać dlaczego, powie, że ją gryzą, co oczywiście jest kompletną bzdurą, bowiem nie pozwala się im zbliżyć do siebie na odległość mniejszą niż jakieś 20 cm. Wtedy zaczyna tłumaczyć, że one po prostu chcą ją użreć, a ona jedynie woli profilaktycznie się oddalić, by nie miały sposobności.
Pech chciał, że tuż przed jej wizytą chłopcy się wyspali i brykali sobie w najlepsze, a tu siuuup - do klatki. I to zamkniętej. Posiedziały minutę, skosztowały kolacji, wzięły kawałki do paszczy, a tu nie ma drogi ucieczki, nie ma skryjówek na mięcho, nie ma wyjścia na świat. To wzbudziło w nich furię, zaczęły gryźć i drapać pręty klatki, podnosić jej wieko na swych małych główkach psując sobie przy tym fryzury i generalnie nie dawały o sobie zapomnieć. Zostały więc zamknięte na balkonie. Przez chwilę panował spokój, potem się zdrzemnęły, ale niestety niezbyt długo. W szybę co prawda nie drapały - ich szczęście! - ale patrzyły przez nią tak wymownie, że postanowiliśmy zaryzykować.
Wspólne przebywanie fretów i sister nie trwało długo i trzeba było uważać i zawracać je z obranego kursu, o ile zaczynały się kierować w stronę kanapy. Ich kanapy!
A teraz aniołki śpią w najlepsze. Na balkonie oczywiście.

Mamy zagwozdkę. Za tydzień wyjeżdżamy na kilka dni, frety zostają pod opieką dobrych cioć. Ale jak one dadzą sobie radę w klatce? Dobrze, że my nie będziemy na to patrzeć...

*** Update***
Ciocia powiedziała, że zamieszka z maluchami na czas naszej nieobecności i że dzieci będą sobie mogły szaleć po całym domu jak to mają w zwyczaju.
Dziękujemy Ciociu Jago!