2009-04-12

100 notka - sto lat

Nasze fretki dziś lub jutro obchodzą swoje drugie urodziny.
Nie są już zatem maluchami, ale młodzieńcami w najlepszym fretkowym wieku.
Wszystkiego najlepszego chłopaki.

A teraz opowieść, z którą zwlekaliśmy trzy dni:

Ucieczka z Alcatraz. Reportaż.

Relacja Beti:
Każde wyjście z domu, kiedy zwierzaki harcują, to wyzwanie. A rano są zawsze nadpobudliwe. Najpierw czekają pod drzwiami sypialni - dla nas oznacza to ni mniej, ni więcej, że czujnym trzeba być tuż po otwarciu oczu i zwleczenia się z łóżka. Potem jest jeszcze przygoda z łazienką i zamknięciem drzwi od niej tuż przed białym (Moment) i czarnym (Zaraz) nosem, tak żeby nie uszkodzić żadnego z właścicieli nosków. Żarcie zajmuje chłopaków tylko na chwilę i nie włożenie mięcha do misek tuż przed wyjściem nie daje już gwarancji spokojnego opuszczenia domu. Oglądanie świata zewnętrznego to dla nich taka pokusa...
Czwartek: Przenoszę Momenta spod drzwi wejściowych i stawiam na skrzynce. Zejście z niej zajmuje mu ok. sekundy, ale to i tak cenny czas, w którym mam szansę na pojedyncze opuszczenie mieszkania. Upewniam się, że Zaraz wygląda na mnie z fotela. Przepraszam ich szeptem, że muszę lecieć, zamiast dziko swawolić, otwieram drzwi i szybko zamykam spoglądając uważnie czy żaden delikwent nie został przytrzaśnięty. Słuchawki do uszu i idę na tramwaj...

Relacja Zaraza:
Mamuśka ma coraz większą wprawę w wychodzeniu z sypialni i zbieraniu nas po drodze oraz rozstawianiu tak, żebyśmy nie zdążyli razem z nią wejść do łazienki. Potem daje nam jeść, ale jesteśmy czujni i wiemy, że za chwilę zacznie ubierać buty i wychodzić. Nie wiemy o co chodzi z tym codziennym, porannym wychodzeniem, ani dlaczego dotyczy tylko Mamuśki i Ojczulka - my też byśmy sobie wyszli i poharcowali. Moment zajmuje dobrze miejsce przy drzwiach, ja brykam na fotelu. Fotel nie jest tak dobrą miejscówką jak próg, ale prawie zawsze uda mi się załapać na dodatkową porcję czułości i drapania po brzuchu. Miejscówa brata jest spoko, ale tym razem Mamuśka ma wolne ręce, bierze więc Momenta i przenosi na skrzynkę. Rzuca okiem w moją stronę, więc wywołuję na twarzy minę nr 27, czyli Jak szkoda, że nas opuszczasz". Oczywiście głowa wystaje mi znad poręczy fotela, a nogi rwą się do drogi (w zasadzie są już na podłodze). Stawiam wszystko na jedną kartę i rzucam się do drzwi w chwili, kiedy Mamuśka przez nie przechodzi. Udaje mi się uciec spod jej nóg. Ze schodów widzę, jak spogląda uważnie czy aby któryś z nas nie staje w drzwiach. Potem rach-ciach przekręca klucz w zamku i... zamiast biec za mną, idzie w dół. Oooo, to coś nowego, tak się jeszcze nie bawiliśmy. Gnam co sił w łapkach do góry...

Relacja E. - sąsiadki:
Wychodzimy do pracy. Jeju jak nam się nie chce. Ciekawe czy autobusy będą znowu wariować i jechać według sobie tylko znanego rozkładu. Zamykamy drzwi i idziemy do windy. I nagle... coś się porusza, a potem przystaje i patrzy na nas. Ja tam bez okularów mało widzę, pytam męża, co to takiego. A on po chwili wahania mówi, że zdaje się, że to fretka. Fretka? Ale skąd? Olśnienie - skoro tu jest fretka, to może znaczyć, że jednej nie ma w domu Beti i Luźnego. Rozpoczynamy akcję ratunkową. Kurka, Beti nie odbiera telefonu. Każę M. pilnować drapieżnika, a sama gnam biegnę na dół - mam nadzieję, że Luźny jest w domu. Trochę się dobijam, ale po chwili słyszę zaspane: Chwila... Uff...

Relacja Luźnego:
Śpię sobie snem sprawiedliwego, wolne dzisiaj więc mam chytry plan odespać zaległości z paru dni. Przez opary snu przebija się jakiś uporczywy dźwięk. Niechętnie zwlekam się z wyra i o dziwo bezbłędnie rozpoznaję dzwonek do drzwi (zwykle myli mi się z domofonem). Przez judasza widzę jakąś postać więc rzucam szorstkie „chwila” i przyodziewam się z lekka. Otwieram drzwi i widzę naszą znajomą a zarazem sąsiadkę z 8 piętra. Od progu zabija mnie pytaniem „ile macie fretek w domu?”. „Z reguły dwie” odpowiadam bez zastanowienia. „bo właśnie jedna biega po korytarzu na 8 piętrze”. Mieszkamy przypominam na drugim. Przeszukiwanie wszystkich skryjówek w domu nie ma sensu więc od razu pędzę na poszukiwania drapieżnika, jak to nie nasza to i tak trzeba przygarnąć żeby psy sąsiadów się nie dorwały. Oczywiście na 8 piętrze nie znajduję jakiejś obcej, zagubionej fretki tylko dobrze znaną mordkę Zaraza zaszczutego do rogu przez męża sąsiadki i z lekka zadziwionego „bezdotykowym” traktowaniem.
Już w drodze na dół dociera do mnie ile mieliśmy szczęścia w tej sytuacji. Pomijając 20-minutowe swobodne buszowanie freta po klatce schodowej, po której normalnie przemieszczają się o tej porze ludzie i psy, to gdyby nie fakt, że mały podróżnik trafił akurat na znajomych, mogłoby się to niewyraźnie skończyć. Nie do udowodnienia by było też kto wypuścił drapieżnika, więc z dużo dozą prawdopodobieństwa mogę założyć, że okazało by się że to ja...

3 komentarze:

  1. Życzymy duuużo zdrowia, radości i zabawy frecim przystojaniaczkom!
    Dziabągi

    OdpowiedzUsuń
  2. Bogu dziękuję, że każda moja opieka nad zwierzętami kończy się oddaniem w ręce rodziców dwóch osobników całych i zdrowych. Poranne boje szybko rozbudzają - wyjście z sypialni z pełnym pęcherzem z fretką pod drzwiami i dostanie się do łazienki w pojedynkę - mistrzostwo świata ;) Jak dotąd wszystkie ucieczki mi zafundowane zostały w porę dostrzeżone i prawie natychmiast udaremnione, choć ta ostatnia była bardzo sprytna - jeden na dół - od razu złapany, drugi na górę, tego szybszego udało mi się zgarnąć dopiero dwa piętra wyżej. Na wieść o Wielkiej Ucieczce Zaraza serce mi załopotało mocniej niż powinno, oj łobuzy co my z wami mamy! ;)

    Wszystkiego najlepszego z okazji rocznicy urodzin :)

    OdpowiedzUsuń
  3. chłopaki!
    beti dostała prawie zawału, zadręczając się po kobiecemu, co by było gdyby.
    zatem oszczędzajcie jej w przyszłości tego typu akcji.
    życzę wam wszystkiego najlepszego urodzinowego i siostrzyczki do team'u lub dwóch. jak ty się bowiem podzielić jedną siostrzyczką??

    OdpowiedzUsuń