2009-08-17

Sprawność wspinacza

Spacerujemy z freciorkami po naszym podwórku. Najdłuższy odcinek trasy przebiega wzdłuż płotu przedszkola (tego samego płotu, po którym, dziecięciem będąc, spacerowałam sobie, a raczej z koleżankami urządzałyśmy sobie zawody, która dalej "pospaceruje" - skucha kończyła się w żywopłocie).
Najpierw drapieżniki koniecznie chcą się przedostać na drugą stronę płotu, choćby miały się skurczyć w sobie i przepchać całe swe futrzaste ciałko przez oczko w płocie o wymiarach jakieś 5 x 5 cm. Pewnie za płotem siedzi jeż i dlatego są takie podniecone. Nie pamiętają już chyba, jak skończyło się ich ostatnie "kumanie się" z kolczastym zwierzątkiem.
Potem przystajemy, żeby posłuchać, skąd słychać dźwięk skrzypiec. A Zaraz, niepostrzeżenie hyc, hyc i po obrastających płot pnączach... wspina się! No pierwszy raz takie cudo w jego wykonaniu widzieliśmy. Luźny zastosował znany z praktyki wspinaczej "sportowy luz" i uważał, by zwierzak wyszedł z tego wszystkiego cało, ale nie ściągał go na dół. Grawitacja jednak okazała się być nieubłagana, choć zaplątany nieco Zarazek nie spadał, tylko opuszczał się.
Za dzielność fretka Zaraz otrzymuje sprawność wspinacza.

4 komentarze:

  1. Moje leniuchy więcej skaczą niż trenują wspinaczkę :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Patrz, a miały być to stwory niewspinające się;)

    OdpowiedzUsuń
  3. A także niewydające dźwięków, nieskaczące i nie, nie, nie...
    One są po prostu niestereotypowe :)

    OdpowiedzUsuń