2010-03-28

Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej

Wracając wczoraj z wojaży, pojechaliśmy po zwierzaki. Raz, że się już za nimi ogromnie stęskniliśmy, a dwa, że było po drodze :)
Siedziały dwa małe leniuchy w klatce (!) otwartej (!) i dumały, pewnie o kolejnej porcji wołowinki, a tu wchodzimy my. A one... się cieszą, wchodzą nam na ręce, na szyję, pod polary. Normalnie jak domowe zwierzaki :) Opiekun zadziwiony, że my już, ale nie protestuje, że zabieramy drapieżniki, bo cholery małe dały mu się poznać ze strony zadziorno-gryzącej. Przygód złych nie było, wszystkie zniszczenia zostały im wybaczone, a i maluchy zadowolone raczej, że było kogo pogonić i nowe kąty pooglądać.
Przepakowaliśmy samochód (po przebyciu 1000 km i na 60 km przed domem musieliśmy go całkiem na nowo poukładać), wszystkie akcesoria się pomieściły i z radością, oraz śmierdziuszkami naszymi drogimi, pojechaliśmy do domu.

1 komentarz: