2012-05-29

Odwiedziny u BBM

Najpierw odwiedziliśmy weterynarza. Momenta śledziona nie wygląda źle, poziom glukozy jest trzykrotnie niższy od normy, więc dobry nie jest (ale w domu ma wyższy, co może oznaczać, że stresuje się jazdą samochodem, czekaniem w poczekalni i samym badaniem), na dodatek w uszach ma świerzbowca (szt. 1).
Przy okazji dowiedzieliśmy się, że na nosówkę starszych chłopców szczepić już będziemy co dwa lata, a następna wizyta to usg w lipcu. Spoko.
Potem pojechaliśmy odwiedzić Bleu*, Berka** i Maćka***. Od dawna nosiliśmy się z zamiarem ponownego spotkania z Berkiem i poznania Bleu. Wpadliśmy zatem, otworzyliśmy transporterki i patrzeliśmy, co się wydarzy...
Frety zachowywały się, jakby tam mieszkały sto lat - odkurzyły Maćkowi przestrzeń za pralką, za meblami kuchennymi, za tv - ucieszył się, że nie będzie musiał tam sprzątać. Berek biegał i próbował zaganiać nicponie w jakieś zgrabne stado, ale intruzy wcale go nie słuchały. I biegały gdzie tylko chciały. Generalnie pełna zgoda. Bleu też zachowywała się jak u siebie - po prostu znalazła miejsce na wysokości, świetny punkt obserwacyjny i najpierw zjeżona, a potem, gdy się okazało, że obcy jej tam nie dosięgną, rozluźniona, patrzyła z wysoka na wszystkich. Ogony jak szczotki u fretów i kotki sygnalizowały delikatne zdenerwowanie, ale wizyta przebiegała bez najmniejszych incydentów. Berek to święty pies, trzy razy zaszczekał podczas całego spotkania, gdy mu się freciory zaplątywały w dredy, albo podchodziły blisko pyska.
Bleu jak tylko zobaczyła, że maluchy siedzą z powrotem w transporterkach dostojnie zeszła z parapetu, machnęła ogonem przed kratką i wymaszerowała. Chyba z fochem ;-)


* Kotka kartuska niebieska
** Owczarek bergamasco
*** Człowiek - karmiciel, opróżniacz kuwet i rzucacz frisbee.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz