2008-02-10

Potop

Ja zaś sprowadzę na ziemię potop, aby zniszczyć wszelką istotę pod niebem, w której jest tchnienie życia; wszystko, co istnieje na ziemi, wyginie, [Rdz. 6, 17]

Nie chcę bluźnić, ale nasze frety chyba poczytały sobie trochę opowieści biblijnych, a że chłopaki szybko się męczą nie doszli do kawałka z tęczą.
W sobotę miałam mocne postanowienie wyspania się przynajmniej do południa - pech chciał, że obudziłam się o 9:30. Za wcześnie, uznałam, przekręcając się na drugi bok. Ale dla świętego spokoju postanowiłam pójść do łazienki.
Ledwo wyszłam z sypialni, wkroczyłam w kałużę pomiędzy sypialnią a łazienką. Zaklęłam szpetnie na dzieci - choć dziwne wydało mi się, że ciecz nie pachnie fretkowo. Ruszyłam w kierunku ręczników papierowych i ze zdziwieniem zauważyłam, że ciągle mam mokro pod stopami.
Luźny w szkole a tu awaria hydrauliczna - pomyślałam. Szybko zajrzałam do łazienki - sucho. Rzut oka na kuchnię - o dziwo też sucho. Nagle patrzę, na podłodze leży 1,5-litrowa butelka po wodzie mineralnej - korek zakręcony, a butelka pusta. Drapieżniki przegryzły dno butelki, więc woda swoim zwyczajem wyciekła. Rozglądam się wokół - cały pokój pokrywa może niezbyt głęboka ale dość równomierna warstwa wody. Frety stoczyły walkę z pięcioma półtoralitrowymi butelkami z wodą mineralną. Bitwę przegrały butelki, a radosne zwierzaki brodziły sobie o poranku w wodzie.
Humor im zrzedł jak na pół dnia trafiły do klatki. W tym czasie wywalałam do śmieci ich zamoknięte skarby, suszyłam na balkonie maskotki i koce, przewalałam wszystko do góry nogami i ścierałam, ścierałam, ścierałam.
Ale przynajmniej pić im się nie chciało :o)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz