2011-07-20

Mission impossible - rozmrażanie lodówki z fretkami

Lodówce się już zbierało od jakiegoś czasu, tylko ciężko było znaleźć taki urywek czasu, żeby w zamrażalniku nie zalegały pudełka z jadłem dla potworów. W końcu się udało i machineria została odłączona od prądu, drzwi otwarte, półki wyciągnięte i umyte.
A wtedy się zaczęło.
Trzy pocieszne stwory wmaszerowały do zamrażalnika (który oczywiście zawsze je pociągał, bo przecież jest to Miejsce-Z-Którego-Jest-Jedzenie) i nijak nie dawały się z niego wyciągnąć - ani prośbą, ani groźbą. A to kładły się na pokrytych grubą warstwą lodu metalowych prętach (?), a to drapały lód, a potem ze zdziwieniem odkrywały że:
a) mają zimne łapki,
b) coś zimnego na nie spada,
c) nigdzie nie ma mięcha!
Oczywiście mimo tych przeciwności i zaskakujących odkryć nie podjęły decyzji o wycofaniu - wręcz przeciwnie, co jednego egzemplarza udało mi się spacyfikować jakąś łapówką, dwa pozostałe były nieprzekupne, jak w końcu i je udawało się namówić na cieplejsze miejsce, wracał ten pierwszy. I tak ciągle, ciągle i ciągle.
Poskutkowało zostawienie ich samym sobie - w końcu jeśli nikt nad nimi nie stoi, nie smęci i nie zrzędzi i jeśli wszystko wolno, a na dodatek jest zimno i mokro, to może lepiej przyjść do człowieka trochę się poprzytulać, osuszyć sierść, a potem zawinąć się gdzieś i spokojnie chrapać.

A tu dokumentacja filmowa z całego tego zamieszania:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz