Nasze małe drapieżniki odreagowują chyba tęsknotę i tygodniową rozłąkę (choć przecież pozostały pod czujnym okiem cioci Jagi). Zachowują się, jakby były na jakiś dopalaczach, a dieta nie uległa żadnym zmianom. Stąd wniosek, że się jednak stęskniły. Albo, że wiosna się zbliża i już nie będą przesypiać 18-20 godz. na dobę z przerwami jedynie na jedzenie i kupkowanie.
Dzisiaj
znowu pokazały nam, jak bardzo nas kochają. Konkretnie, jak kochają mnie. Oto dowód:

Mina złoczyńcy nie wynika z faktu, iż go dusiłam lub w jakikolwiek sposób okazałam swoje niezadowolenie z racji rozdzielenia mojego płatka ucha na pół. Po prostu, chciał zrobić głupią minę, więc zrobił :-)
kurde, dobrze że berek tak nie ma, bo jakby kłapnął swoją paszczą, to nie miałabym głowy.
OdpowiedzUsuńFretki o wielu obliczach, raz słodkie maleństwa, to znów krwiożercze bestie ;) to już nie ubolewam nad moim uryzieniem i siniaczkiem na przedramieniu widząc ucho Matki myślę sobie, że z Ciocią obeszły się łagodnie. W ogóle to były w miarę grzeczne i prawie na spokojnie minął nam ten współny tydzień (nie liczę podwójnej ucieczki na schody i gonitwy po piętrach za łobuzami ;)
OdpowiedzUsuń