2012-04-15

O zdrowiu Momenta cd.

Moment ma już od jakiegoś czasu podejrzenie, a w zasadzie diagnozę insulinomy. Za każdym razem u weta ma mierzoną glukozę, no i zwykle jej poziom jest baaardzo niziutki (na początku kwietnia był tak niski, że glukometr nie pokazał wyniku).
Tylko, że on wcale nie wygląda na chorego. OK jest ospały, ale zawsze ospały był - w każdym razie najbardziej z całej trójki. A z podanych na ferreta.pl objawów jedynie rozjeżdżanie tylnych łapek się zgadza. Zatem - nie leczymy, lecz obserwujemy. A żeby wyniki były jak najbardziej poprawne, ustaliliśmy z wetem, że to my będziemy mierzyć poziom momentowej glukozy.
W tym celu zdobyliśmy glukometr - nówka sztuka, pięć instrukcji, jakieś paski, lancety - aaa! Powiedziałam Luźnemu, że ja na pewno kłuć zwierzaka nie będę i niech on zostanie tym złym. Nakłuwanie lancetem to był jednak głupi pomysł - trzykrotnie okazywało się, że mamy za małą dawkę krwi, a młody (ekhm) się już nieźle wziął był zdenerwował. W końcu wyciągnęliśmy normalną igłę, taką jak do zastrzyków. Wreszcie się zaczerwienił opuszek, spadła dorodna kropla krwi i mieliśmy wynik. 42. Jak na Momenta - doprawdy nieźle, bo czasem miewał poniżej 30 - czyli 1/3 normy :(
W nagrodę dostał witaminek i ukontentowany poszedł spać.

5 komentarzy:

  1. O kurde... Czy te zwierzaki nie moglyby sobie po prostu rozrabiac, zamiast chorowac? :S
    Od igiel u nas w domu jestem ja. Vide ta zla tez. Jak na sile trzeba lek wcisnac, kroplowke dac, a nawet pazury obciac - ja. Po obu stronach linii demarkacyjnej :>
    A Moment niech kurde felek sie nie wyglupia! Zdrowka zyczymy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki!
      Też nie wiem, że oni nie mają co robić, tylko chorować. Pospaliby sobie, czy poszaleli :) Od pazurów i żarcia jestem ja - więc wychodzi na zero, a że przy obcinaniu pazurków przy okazji podaję przysmaki, to nawet wychodzę na plus :)
      Ale rozumiem, ktoś musi być tym złym :)

      Usuń
    2. Mnie tam pasuje rola "złego" :D Pamiętliwe nie są - więc jak mam potrzebę bycia oblężoną i obsierścioną, to nie mam problemu :) Ale wobec mnie nie są tak namolne, jak wobec Osobistego. On nie może usiąść normalne, bo ma od razu zwierzyniec - w najlepszym wypadku - na kolanach :)))

      Usuń
  2. Witam :) przypadkiem trafiłam na tego bloga i troszke się zaczytałam :) tak się składa że od niedawna mieszka ze mną śliczna fretka (jakiś zły człowiek ją wyrzucił). nie mogę znaleźć weterynarza we wrocławiu znającego sie na fretkach, możecie mi jakiegoś polecić? nie znalazlam tu kontaktu, więc pisze w komentarzach :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli weterynarz fretkowy to tylko dr Tomasz Piasecki. On leczy nasze freciory od 5 lat (czyli... od zawsze).
      http://wet.wroclaw.pl/
      Pan doktor przyjmuje na Głogowskiej (w pobliżu bunkra na Legnickiej, TGG). Jest tylko jeden drobny problem - jak pójdziesz z fretką na 16 to może się zdarzyć, że z przychodni wyjdziesz ok. 20 :( I będą tam właściciele-przyjaciele nie tylko fretek, ale i żółwi, gryzoni, jaszczurek itp.
      Ale jest wesoło!

      My coraz częściej jeździmy do żony pana doktora, która przyjmuje rano, choć poważniejsze przypadki są zawsze z nim konsultowane.

      Polecam!

      Usuń