2007-11-18

Zażegnanie problemu wychowawczego, czyli przyszła kryska...

Dziękujemy za dobrą radę w komentarzu poniżej. Jeśli tylko obiecacie, że będziecie odbierać każdą sztukę, która się pojawi po harcach naszych reproduktorów, gotowi jesteśmy dokupić te samiczki :-)
Ale musicie się pospieszyć, albowiem...

Jak długo znosić można ten przeraźliwy dźwięk i brać na ręce raz jednego (żeby bronić), raz drugiego (żeby się odczepił od brata) - czułam się normalnie jak matka niemowlaka z tą delikatną różnicą, że niemowlaki nie mają ostrych jak szpilki zębów i nie zajadają się mieloną cielęciną :P
Pojechaliśmy poradzić się specjalisty, co mamy w takich momentach robić - wydzierać ich sobie, pozostawić, aż sami się znudzą, trzymać osobno (tu byłby problem)? A lekarz na to, że chłopaki odkrywają swoją seksualność, a że u fretek zapłodnienie przebiega w dość brutalny sposób, więc jesteśmy świadkami takich "zalotów" niestety samczych. No i że problem zniknie, jak zostaną pozbawieni jajek. Pięknie tylko, że na sterylizację umawialiśmy się na wiosnę - mówimy. Jednak lekarz powiedział, że tak nam wyrosły, że już się nadają na pozbawienie ich męskości - i przede wszystkim ucięcie tych pustych zalotów oraz zamiana drapieżników w przemiłe maskotki.
Cóż, skłamałabym gdybym powiedziała, że nam przykro. No dobra, trochę ich żałujemy, ale tylko trochę (Luźnego odczucia są nieco bardziej empatyczne, ciekawe czemu?).
We wtorek Wielki Dzień Małych Fretek. Uprasza się o trzymanie kciuków za maluchy, żeby były dzielne i za Luźnego, żeby wykonał misję do końca (mnie niestety przy nich nie będzie :( muszę brać udział w targach pracy na PWr).

Acha i jeszcze jedno, każda szanująca się fretka drapie się często, długo i mocno.
Ufff.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz