2007-12-17

Kto wymyślił choinki?

Moje kochane dzieci,
był taki czas na świecie,
że wcale nie było choinek...

W świadomości naszych fretek też do tej pory tych choinek nie było. I jakoś nie zauważyliśmy, żeby brakowało im iglastych drzewek. Ale od początku.

Zakład pracy Luźnego jak wiadomo jest darczyńcą drzewek choinkowych. Świerczki są rozdawane już na dwa tygodnie przed wigilią i tak się dziwnie składa, że miasto nasze wojewódzkie od kilku lat jest pierwsze na liście. Poza tym - to także wiadomo - drzewka czekają tylko na nielicznych szczęściarzy. Głównie na tych, którzy wagarują, albo nie pracują, albo chorują, albo z różnych innych względów mogą się stawić w rynku w godzinach przedpołudniowych. Cała ma familia oczywiście zrobić tego nie może. Ale niektórzy będąc w pracy, są zarazem bardzo blisko tych drzewek ;-) więc robią dobry uczynek dla tych, co ciężko pracują i im po prostu zaklepują dorodne (ekhm) okazy.

Część choinek trafiła od razu do moich rodziców, część miała być przechowana u nas na balkonie, póki prawowici opiekunowie się po nie nie zgłoszą. Na balkonie wyrósł więc las. W całym domu zapachniało. A frety dostały radosnej szajby. Były wszędzie. Obchodziły pieńki, wąchały igły, próbowały rozerwać siatkę. Dzień i noc pilnowały swoich preszesów. Na nic się jednak zdały warty i straże, po kilku dniach pachnących drzewek zaczęło ubywać. Każdą choinkę dzielne futrzaki odprowadzały do drzwi i żegnały się przymilnym przytuleniem (lub zrobieniem kupki tuż pod rosnącym obok drzwi drzewkiem).

Ale jeszcze jedna została. Będzie nam umilać święta. Zastanawiamy się tylko czy nie obudzi się we fretach jakiś kawałek wiewiórczej natury. I co zrobią ze światełkami (bombek na całe szczęście nie posiadamy).


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz