Zbliżają się święta, więc i prac domowych nie brakuje. Frety postawiły sobie za punkt honoru pomoc w przygotowaniu domostwa na dni świąteczne.
Oczywiście nie zaczęły nagle załatwiać się do kuwet.
Nie postanowiły też zjadać wszystkiego od razu i nie roznosić mięsa po domu.
Nie wpadły nawet na to, że buty na półce należy zostawić w spokoju.
Za to dzielnie towarzyszyły mi w wieszaniu prania. Wpakowały się do miski (którą, wypełnioną po brzegi praniem, na szczycie którego futrzaki się ulokowały, ledwo podniosłam). Na balkonie zagrzebały się w stertę mokrych ciuchów i zaczęły wyciągać rzeczy spod spodu. Tempo mojego rozwieszania wzrosło, bo nie chciałam, żeby wszystko wylądowało na podłodze.
Jeden wkład pralkowy już za nami, ale właśnie pierze się porcja nr 2.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Pranie, mycie okien, co jeszcze wymyślicie. To się nadaje do opieki nad zwierzętami. Wyzysk człowieka nad fretką.
OdpowiedzUsuńKarygodne...
Pat:)
Niebawem zamierzamy przyuczyć towarzystwo do zmywania naczyń :)
OdpowiedzUsuńA Luźny - na razie bezskutecznie - chce ich przekonać do przynoszenia kapci.
Jeszcze będzie opowieść o przynajmniej jednej pracy domowej ;-)