Luźny bawił wówczas na Mazurach, a ja postanowiłam wyrwać się na dwa dni w miejsce, gdzie cywilizacja nie dochodzi (no zaszyć się w lesie po prostu). Frety są duże, odpowiedzialne, potrafią gospodarować jedzeniem i na pewno poradzą sobie przez 36 godz. naszej niebytności - nieraz zresztą zostawały same na dobę lub trochę dłużej.
Nie przewidziałam tylko jednego. Zostawione same sobie zaczną ewoluować w potężne żywioły, zaczną wykształcać w sobie funkcje dotychczas przez nas tłumione, będą próbowały wszystkiego, na co im nie pozwalamy.
Luźny wrócił pierwszy. Maluchy były bardzo szczęśliwe, że go ujrzały. On też był... szczę-śli-wy. Że zobaczył po tygodniowej nieobecności te koralikowe oczęta. Mniej szczęśliwy, kiedy wzrok przyzwyczaił się do ciemności, a w ogóle nieszczęśliwy i wkurzony, kiedy zapalił światło. Zanim chwycił za miotłę zrobił pamiątkową foteczkę.

- wspinacza (weszły na biurka, ot przez stolik, który dotychczas był za wysoki),
- szperacza (postrącały wszystko, co się tylko dało),
- strzelca (zeżarły naboje do pióra, skutkiem czego były czarne efekty przemiany materii),
- białego ząbka (dorwały się do swojej pasty do zębów, skonsumowały, skutkiem czego były białe efekty przemiany materii).
jest grubo........................
OdpowiedzUsuńpat