2009-01-07

Jednoaktówka noworoczna

Nowy Rok przywitał nas śniegiem, który jak widać uznał, że święta mogą obejść się bez niego (przynajmniej katolickie święta, prawosławnym akurat sypnęło). Nie zważając jednak na przeciwności pogodowe, postanowiliśmy wesołym stadkiem wyjść na świeże powietrze i pohasać trochę po wałach. Krótka historia spaceru w wydaniu dramatycznym złożonym głównie z didaskaliów:

Osoby dramatu:
BEREK - owczarek bergamasco, dredziarz
ZARAZ - fretka chuda
MOMENT - fretka gruba
GLUŚ - 1,5-roczny chłopiec
ANIA I WALDI - rodzice GLUSIA
PAT I MACIEK - opiekunowie BERKA
BETI - współlokatorka ZARAZA i MOMENTA

Miejsce akcji:
Wrocław, wały nad Odrą, okolice mostu Trzebnickiego

Czas akcji:
sobota, 2 stycznia 2009 r., godz. 13:00

BEREK biega rozanielony, dredy rozwiewają mu się na wszystkie strony, od czasu do czasu zajada śnieg.
GLUŚ w kombinezonie rodem z projektu Apollo stawia niepewne kroki na swoich krótkich nóżkach. Nie wie czy ma się radować obecnością BERKA, rodziców, cioć i wujka, a może tych dziwnych stworzeń, które wg niego są kotkami.
ZARAZ i MOMENT odmawiają spacerowania po białej, zimnej powierzchni. Wzięte na ręce dają jednoznaczne sygnały, że najlepiej będzie im pod kurtką. I tam też siedzą grzecznie - całkiem niefretkowo przez dłuższy czas.

ANIA
Glusiu nie jedz śniegu.

MACIEK
Berek do mnie!

PAT
Beti, może w czymś Ci pomóc?

BETI (zdejmując aparat)
Chętnie, może chcesz robić fotki?

MOMENT uznaje, że może warto trochę się poruszać, ale kiedy jest na ziemi dochodzi do wniosku, że to jednak był durny pomysł, nikt jednak nie widzi jego błagalnych spojrzeń, więc ładuje się do wózka Glusia. GLUŚ zainteresowany „kotkiem” kuca przy wózku i próbuje wyciągnąć futrzaka. ZARAZ postanawia, że przemieści się do kaptura, gdzie siedzi nadspodziewanie spokojnie. BEREK szaleje z MAĆKIEM - niestety stado nie chce biegać i ciągnie się przez kilka metrów. Jako zawołany pasterz, BEREK „orbituje” wokół wszystkich i próbuje ich zagarniać.

PAT
Może już dość tego spaceru? Chodźmy na obiad.

MOMENT ląduje z powrotem pod kurtką i przysypia. ZARAZ ładuje się do rękawa kurtki, zwisa dłuższą chwilę głową w dół, zanim BETI orientuje się, że to nie jest chyba dla zwierzaka zdrowe. Wyciąga więc zaplute stworzenie rozbierając się przy tym z odzienia wierzchniego i budzi drzemiącego MOMENTA. Droga na obiad mija w miarę spokojnie, ale w pewnym momencie fretki zaczynają się miotać i próbują ucieczki

BETI (myśląc głośno)
A może one chcą się załatwić?

BETI stawia zwierzęta pod krzakiem, te zadzierają ogony, robią to, czego zwykle na dworze nie robią i ładują się z powrotem bezpiecznie pod kurtkę.
Obiad jest pyszny. BEREK domaga się rzucania mu ulubionego kawałka sznurka, GLUŚ zaczepia choinkę, dmucha świeczki, dotyka telewizor, ZARAZ i MOMENT uciekają z wanny, wycierają kurze spod szafy, w końcu zasypiają w kontenerku.
[KURTYNA]







2 komentarze:

  1. I ja tam byłam, szampana i herbatę piłam... mama Glusia

    OdpowiedzUsuń
  2. Ach życie życie jest nowelą, yyy znaczy się sztuką.
    Co było do udowodnienia:)
    Musimy z naszą trupą teatralną to powtórzyć.
    Może niedługo ktoś nas zaprosi na gościnne występny??
    A wtedy to się zacznie - wywiady, wizyty w zakładach pracy, przecinanie wstęgi, sława i pieniądze.
    Ach ach...:)

    OdpowiedzUsuń