2010-08-04

Ich pięcioro

Ich, czyli nas: Beti i Luźny oraz Zaraz, Moment i Chwila. Cała familia w komplecie.
Dojechaliśmy do domu wczoraj późną nocą, wioząc ze sobą najmłodszą istotkę - piękną, choć bezuszkową Chwilkę. Jest taka tycia, że nie pamiętam, żeby nasze takie były kiedykolwiek (one zawsze miały nieco "ciałka", ale nie tłuszczyku, raczej mięśni). Leciutka. I śmierdzi tak okrutnie, że też już zdążyłam zapomnieć, że nasze też tak miały. A teraz puszcza to i owo non stop, bo nowe miejsce, nowi ludzie, nowe fretki.
Chwilka zamieszkała w klatce nieużywanej od hohoho. Wypuszczamy ją na zewnątrz tylko pod ścisłą kontrolą. Nie było bowiem miłości od pierwszego wejrzenia. Zjeżył się Zaraz, zjeżyła Chwila, ogony jak dwie miotły do kurzu (eee, miotła i miotełka raczej) i dalej na siebie syczeć, gugać ostrzegawczo, a potem się zakotłowało. I to chyba Dziewczyna daje popalić.
Jeszcze zanim dojechaliśmy do domu Luźny nadał jej pseudonim dziurkacz, bo mu podziurkowała ręce, kiedy chciał jej poprawić kocyk w kontenerku. Zdaje się, że nie przepada za rodzajem męskim, bo mnie ani razu nie ugryzła :)
Moment na wszelki wypadek omija ją szerokim łukiem, ale głupiutki Zaraz zapomina, że dostał już trochę ostrzeżeń. Niedawno wlazł jej do klatki. Echhhh. Trzeba go było szybko ewakuować. Za to jest miły, przytula się i zasypia na rękach. Jak nie Zaraz normalnie.

Już wiemy, że nie pójdzie łatwo, miło i szybko, a zaznajamianie zwierzynki ze sobą trochę potrwa, ale na szczęście jesteśmy gotowi i cierpliwi. I jakoś podzielimy tę naszą małą chatynkę na strefy wpływów :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz