2012-07-19

Poruszyliśmy ziemię, teraz czekamy na odzew z nieba

Udało się - lek, choć wydawało się to niemożliwe, już jest w naszej lodówce.
Ale od początku.
Wczorajsze wyniki Momenta - bardzo złe. Hematokryt leci na łeb na szyję - dostał żelazo i polecenie dla nas, by ściągać EPO.
Znajoma weterynarka mówiła, że nigdy nie miała z nim do czynienia, ale podała nam nazwę leku, który powinniśmy ściągnąć. Znajomy urolog dodał, że lek jest tylko w obrocie szpitalnym i podał nam nazwę zamiennika. A po poście na fretkorum pojawiły się niemal od razu odpowiedzi. Jedna bardzo optymistyczna, w lecznicy warszawskiej jest Eprex - dwie ampułki, czyli ok. 7 dawek. No tak, ale Warszawa daleko, zapytałam więc o lek polecony przez urologa, który ponoć jest dostępny w aptekach (do sprowadzenia, ale jednak), obiecano zapytać.
Rano w pracy, w przypadkowej rozmowie padło ważne zdanie wypowiedziane przez moją koleżankę "No mąż jest w Warszawie na jeden dzień". W Warszawie? A jak wraca? Samolotem? A mógłby dla nas coś z tej Warszawy przywieźć?
Zaczął się wyścig z czasem - skomunikować się z dotychczas nieznanymi ludźmi z forum. Ale że wszyscy byli offline postanowiłam szukać na własną rękę. Zadzwoniłam do kliniki, która wydawało mi się, jest tą właściwą, dostałam info, że co prawda na stanie nie mają, ale mogą zamówić - dostawa będzie... jutro. Ach! Pierwsza myśl - ale jutro to za późno, przecież mąż koleżanki wraca do Wro za parę godzin. A druga - jeju w jakim prowincjonalnym miejscu mieszkamy, że u nas tego leku nijak się nie da zdobyć. Powoli zaczęłam tracić nadzieję, że się uda, ale zostawiłam na forum numer telefonu do siebie. W końcu zadzwonił upragniony telefon. Pani z warszawskiej kliniki, która odebrała telefon była nie w temacie, ale tak to u nich są dwie ampułki leku, które na nas czekają. Klinika na szczęście po drodze na lotnisko. Udało się wszystkich skomunikować. Jeszcze tylko nie znam historii kupowania izotermicznej torby do transportu fiolki. Ach, bo zamiast ampułkostrzykawek dostaliśmy fiolkę - przez te durne przepisy lotnicze panie z kliniki nie chciały ryzykować, że koledze skonfiskują cenny specyfik i przetoczyły do jałowego naczynia zawartość.
O 19 lek był cały i bezpieczny we Wrocku.
A mi po pracy udało się - nie wiem jakim cudem - znaleźć dziewczynę we Wrocławiu, która miała po psinie, której uratować się nie dało praktycznie całe opakowanie Epreksu - 6 nówek ampułkostrzykawek. Zadzwoniłam, nadal je miała, żadnej kasy za to nie chciała i namawiała by zabrać...

...bo w międzyczasie, kiedy już odetchnęłam, że wszystko się udało, odebrałam wiadomość, że muszą Momentowi sprawdzić jeszcze biochemię krwi, bo jeśli wyniki są gorsze niż były 2 tyg. temu, to może być już za późno na EPO.

Jutro z samego rana Luźny jedzie na pobranie krwi. Wyniki będą popołudniu. Jeśli udało nam się to wszystko, co miało być niemożliwe, załatwić w 24 godz. to wierzę, że tak być miało i musi pomóc zwierzakowi. Po prostu musi. Zamierzamy walczyć o gadzinkę ze wszystkich sił.

Trzymajcie kciuki!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz