2007-06-16

11 czerwca - Arka noego

Niepokoją nas nieco rzadkie kupki maluchów, mimo iż nie zmienialiśmy im jedzenia. W sobotę skosztowały co prawda nieco arbuza, ale one mają króciutkie przewody pokarmowe i jeśli by im miało coś zaszkodzić, to objawy pojawiłyby się wcześniej.
Pojechaliśmy więc do weterynarza. Tym razem kolejka była nieco dłuższa, przyjrzeliśmy się więc dokładnie pacjentom pana doktora.
Pierwsza z gabinetu wyszła pani z legwanem. Trzymała go na ręce, a zwierzak zajmował całe przed ramię, ogon zaś dyndał swobodnie w rytm pani kroków, ponadto legwan powoli zmieniał kolor skóry z wściekłego pomarańczu w zwykłe, zielone ubarwienie. W kolejce czekały jeszcze dwa króliki, my z fretami, po nas pan z papużką i pani z gekonem lamparcim, zaś do gabinetu obok ustawili się państwo z małym szczeniaczkiem na ręku, któremu było tak strasznie gorąco. Nasz wet, to specjalista od egzotycznych i futerkowych zwierzaków - na forach jest traktowany jako guru od fretek.
Na szczęście okazało się, że to nic groźnego, dopóki nie ma wymiotów i że z arbuzów to lepiej zrezygnować, choć maluchom smakują - ale skoro jedzą mięso, to niech lepiej przy tym pożywieniu pozostaną.
Na pożegnanie dostały pasty witaminowej, którą teraz nagradzamy każde trafienie do kuwety (pasta jest prawie nienaruszona).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz