2007-06-30

30 czerwca - Brawo maluchy!

Mam senne widziadła od kiedy są z nami fretki. Ciągle mi się wydaje, że wyszły z klatki, przyszły do sypialni (chyba przez ścianę, albo za pomocą teleportacji) i buszują nam po łóżku. Budzę się w środku nocy, szukam ich, chodzę po całym (na szczęście niedużym) pokoju, ba zdarza mi się nawet dyskutować z Luźnym, wmawiać mu, że nie śpię i zapalać światło, by udowodnić, że mam rację. Otóż racji nie mam, o czym dowiaduję się w momencie, kiedy o 3 nad ranem świecę sobie prosto w oczy (uprzedzony Luźny wcześniej kładzie sobie poduszkę na głowę).

Ale dziś w nocy było inaczej. To znaczy zwidy miałam jak zwykle. Tylko, że dziś klatka nie została zamknięta od góry - trochę specjalnie, trochę przez zapomnienie. To znaczy planowaliśmy wypróbować freciszony, ale trochę nam to z głowy wypadło, więc normalne wejście zostało zaryglowane, ale o górze zapomnieliśmy.

Nad ranem słyszę stukanie, szuranie, turlanie i popiskiwanie. Hmm niby wszystko się zgadza, oprócz turlania, bo one nie mają nic w klatce, co by się do turlania nadawało. Wychodzę, a maluchy buszują po pokoju i nie zwracają na mnie najmniejszej uwagi. Szybko przeleciałam krecim wzrokiem po pokoju - nie no wszystko jest raczej na swoim miejscu, więc uznałam, że mogą sobie biegać, właściwie to jest 7 więc zwykle o tej porze wstają. Poszłam spać. Za chwilę wyleciałam z łóżka, bo sobie uprzytomniłam, że one to chyba nie potrafią z powrotem wejść do klatki, gdzie mają zamknięte pićku i jedzenie. I tak ich zostawiłam.

Wstaliśmy po paru godzinach - mieszkanie nadal całe, tylko 2 nietrafione gówienka, całkiem nieźle. W ciągu dnia jeszcze wybyliśmy na kilka godzin, a że nie chcieliśmy budzić chłopaków, którzy się zdrzemnęli na balkonie, postanowiliśmy zaryzykować i zostawić ich jeszcze na chwilę samych. Kiedy wracaliśmy uprzytomniłam sobie, że właściwie to zostawiliśmy ich w dopiero posprzątanym mieszkaniu i że spodziewać możemy się w zasadzie wszystkiego.

Otwieramy z niepokojem drzwi, wymyślając, co też maluchom mogło przyjść do głowy i co widzimy? Dwa małe ziewające potwory, które sobie leżą w klatce na swojej poszewce i patrzą na nas jakby się normalnie stęskniły. A w domu tylko ściągnięta z kanapy kapa świadczyła o tym, że tak spokojnie to tych kilku godzin nie spędzili.

Od dziś mamy wolne fretki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz