2007-06-15

2 czerwca - W labiryncie frecich spraw...

Cały czas staramy się zająć czymś fretki, żeby nie okładały się nawzajem aż tak bezlitośnie, jak to mają w zwyczaju. Wystarcza im najprostsza rzecz - ot torebka po prezencie staje się świetną "skryjówką", do której można się schować przed bratem, by po chwili buszować z nim razem hałasując jak pułk wojska.
Ale dziś dostały coś nowego - Luźny napracował się nieźle i przerobił pudło po komputerze we wspaniały labirynt, w którym czekają na fretki slalomowe alejki i są tylko trzy wejścia.
Pierwszy zainteresował się oczywiście Zaraz, którego wszędzie jest pełno. Wsadził łepek do ciemnej dziury, ale szybko się wycofał i zaczął dreptać w miejscu na kartonowym stopniu. Zainteresowany tym hałasem Moment przybiegł czym prędzej na wezwanie brata. Ooo we dwóch wchodzenie na nieznany teren to już zabawa, żaden strach. Wgramoliły się do środka, za chwilę pojawili się przy drugim wejściu, więc przełożyliśmy ich na "dach" labiryntu, gdzie zrobione było trzecie wejście. Trochę im się łapki rozjeżdżały na śliskiej powierzchni zadrukowanego kartonu, ale jakoś się doczołgały do wejścia a potem hyc... i zniknęły jeden po drugim w ciemnych czeluściach.


Nieśmiałość szybko im minęła i po paru minutach tłukły się w kartonie bez opamiętania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz