2007-06-17

16 czerwca - Spokojna, miła, działkowa atmosfera

To miała być bardzo intensywnie spędzona sobota. To była bardzo intensywnie spędzona sobota. W domu zaplanowaliśmy trochę prac remontowo-gospodarczych, o których tu nie będę się rozpisywał, bo nie miejsce na to i nie pora.

Przy pierwszym schyleniu nad „pracami” strzeliło mi w kręgosłupie, tak niestety bywa w moim wieku. Może bardziej bohatersko zabrzmiałyby „niskoobjawowe, długoterminowe skutki naruszania reżimu dekompresyjnego” taki nurkowy termin, więc to pewnie te skutki, ale wiek też robi swoje. Z łupiącymi korzonkami dzielnie stawiłem czoła „pracom”.

W nagrodę czekał mnie relaks na działce nie-teściów. Grillowanie na świeżo skoszonej trawce w cieniu niedojrzałych brzoskwiń z baraszkującymi fretami w tle. Sielanka. Nasze dzielne ogony na dotychczasowych spacerach w pełni udowadniały prawdziwość przynależności gatunkowej do tchórzy, kolorowe uprzęże służyły, jak już opisała Beti wyłącznie do odróżniania ich z daleka. Toteż kiedy już w samochodzie okazało się, że ich nie wzięliśmy, nie przejąłem się specjalnie. O święta naiwności!

Zaczęło się niewinnie. Nie-teść z miejsca wziął się za podkaszanie trawy, a Beti z Nie-teściową za pielenie truskawek. Dla mnie została śmietanka, ze względu na bolący kręgosłup miałem TYLKO pilnować maluchów i pstryknąć im parę zdjęć. Mając w pamięci ostatnie spacery przewidywałem, że będzie to czynność niezbyt absorbująca i absolutnie do wykonania z krzesełka. Jakże się myliłem... Łuski opadły mi z oczu prawie od razu.

Faza „zaznajamiania z terenem” zajęła fretongom kilka sekund. Jak zawsze w nowym miejscu przywarowały przy ziemi łypiąc czujnie ślepiami i węsząc. Nagle jak wydarły każde w inną stronę lotem koszącym z brzuchem przy ziemi. Długo by opisywać moją drogę przez mękę. W tym miejscu aż prosi się o jakieś malownicze porównanie. Nawet myślałem nad jakimś. Pilnowanie z bolącym kręgosłupem dwóch fretek biegających po 400 m2 działki jest jak... eee no właśnie, jak pilnowanie fretek na działce, bo żadna inna rzecz jaką w życiu robiłem lub o jakiej słyszałem mi tego nie przypomina. Jeżeli jakieś wcześniejsze życiowe doświadczenie najbardziej przygotowało mnie do tego zadania, to było to wtedy, kiedy wypadła mi plomba i musiałem zjeść kilka posiłków przed wizytą u dentysty w taki sposób, by jedzenie nie dostało się do dziury, bo kończyło się to eksplozją bólu. Ale to marna namiastka.

Fretki były we frecim raju. Tyle pasjonujących zakamarków.

Dziur, w które można się schować, a jeżeli nie schować, to chociaż wsadzić pyszczek, płotów przez które można przełazić na sąsiednie działki, kwiatków do podkopywania korzeni.

Tyle bliżej niezidentyfikowanych substancji, którymi można sobie wspomniany pyszczek upaprać po uszy albo wyżej, na różne interesujące kolory.

Tyle dziur, w które można wpaść i już nie wyjść – no właśnie moje zadanie polegało na wyłapaniu czworonoga, który radośnie zamierza pobuszować w śmiercionośnych narzędziach ogrodniczych

albo np. sprawdzić głębokość studni. Chyba po raz pierwszy pozazdrościłem kameleonom niezależnie poruszających się gałek ocznych. Przy każdej interwencji, niestety na poziomie gruntu, trzaskało mi w krzyżu i za każdym razem sobie powtarzałem: jeszcze chwila, zaraz się wyhasają i zalegną w jakimś kątku. Niestety w te diabły jakby coś wstąpiło. Trafiły nawet na chwilę do karceru w betonowym kręgu, skąd nie mogły się wyfrecić. Niestety zostało to gwałtownie oprotestowane przez Beti. Pozostało mi zagryźć zęby i czekać aż maluchy padną.

Padły w samą porę, bym w spokoju mógł spałaszować pyszną kiełbaskę z grilla. Ech wypoczynek z fretkami jest bardzo męczący.



1 komentarz:

  1. Luźny - szakunec wielki, mogę spróbować sobie wyobrazić jak to było z bolącymi pleckami uganiać się za tymi łobuzami, ale jak z tym Twoim porównaniem nie mogę odnaleźć sytuacji w moim życiu, która by dała dokładne wyobrażenie o tym wyczynie, więc jeszcze raz szacuneczek!
    I domagam się więcej Twych relacji, nie żeby tym, które pisze Beti coś brakowało, ale ukazał się nam tu skrywany talent. Jeśli Pokor to czyta, to się chyba załamie - nurkuje, jeździ konno, gra na gitarze, i tak dalej plus ma smykałkę do składania słów w fajne teksty ;-)

    OdpowiedzUsuń